Była szósta rano, grudniowe ciemności wciąż spowijały ulice Rzeszowa, kiedy 14-letnia Daria jak co dzień ruszyła do szkoły. Nie było w tym nic nadzwyczajnego – zwykła trasa, zwykłe przejście dla pieszych, rutynowe obowiązki uczennicy. Nikt nie przypuszczał, że ten poranek zakończy się tragedią, która poruszy całą Polskę.
Daria została potrącona przez samochód prowadzony przez żołnierza. Uderzenie było na tyle silne, że dziewczynka doznała poważnych obrażeń – złamany kręgosłup, liczne urazy i długotrwała rehabilitacja. Co jednak najboleśniejsze dla rodziny i opinii publicznej – to nie wypadek był największym ciosem, lecz sposób, w jaki potraktowano ofiarę.
Funkcjonariusze, którzy pojawili się na miejscu, sporządzili notatkę służbową, w której winą za zdarzenie obarczono Darię. Według tej wersji miała ona wtargnąć na jezdnię poza przejściem. Sprawa być może zakończyłaby się szybko i bez większego echa, gdyby nie jeden szczegół – nagranie z monitoringu miejskiego.
To właśnie dzięki temu materiałowi prawda wyszła na jaw. Dziewczynka przechodziła przez pasy – zgodnie z przepisami. Wersja policji okazała się niezgodna z rzeczywistością, a rodzina Darii postanowiła walczyć o sprawiedliwość.
Ojciec Darii nie mógł znieść, że jego córkę obarczono winą, a sprawca – mimo oczywistej winy – otrzymał jedynie grzywnę w wysokości 6 tysięcy złotych. Jak się później okazało, mężczyzna był czynnym żołnierzem, a jego żona pełniła służbę w policji. Czy to mogło mieć wpływ na łagodność kary i przekaz policji?
Początkowo prokuratura nie zamierzała podejmować żadnych działań wobec funkcjonariuszy. Dopiero interwencja Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych przyniosła przełom. Po ich zgłoszeniu i publicznym nagłośnieniu sprawy, śledztwo zostało ostatecznie wszczęte.
Jako ojciec dwójki dzieci, nie potrafię przejść obojętnie obok takich historii. Ile razy ostrzegałem swoje dzieci: „zawsze przechodźcie przez pasy”, „rozejrzyjcie się dokładnie”, „nigdy nie biegnijcie przez jezdnię”. To były podstawy, które wbijałem im do głowy, mając nadzieję, że to wystarczy, by były bezpieczne. A potem dowiaduję się, że nawet jeśli zrobią wszystko jak należy, mogą zostać zranione – nie tylko fizycznie, ale i systemowo.
Ta sprawa nie dotyczy tylko Darii. To symbol większego problemu – braku zaufania do instytucji, które powinny chronić obywateli. Jeżeli policja, zamiast ustalić prawdę, próbuje zatuszować sprawę, to jak mamy wierzyć w sprawiedliwość?
Wielu rodziców w Polsce zadaje sobie dzisiaj pytanie: co by było, gdyby to moje dziecko zostało potrącone? Czy ktoś uwierzyłby mojemu dziecku, czy też potraktowano by je jak problem, który trzeba szybko zamieść pod dywan?
Głos obywateli, mediów i organizacji pozarządowych miał realny wpływ na decyzję prokuratury. To pokazuje, jak ważne jest nagłaśnianie takich spraw i walka o prawdę. Społeczny nacisk, media społecznościowe, a nawet komentarze pod artykułami – wszystko to razem tworzy presję, której nie można zignorować.
Daria, choć wciąż walczy o powrót do zdrowia, stała się symbolem oporu wobec niesprawiedliwości. Jej przypadek pokazuje, że nawet najmłodsi mogą paść ofiarą systemu, jeśli nikt nie stanie w ich obronie.
Źródło:se.pl