NIE ŻYJE WYBITNA POLSKA AKTORKA JADWIGA JANKOWSKA-CIEŚLAK

Odeszła artystka wyjątkowa — głos sumienia i talentu

15 kwietnia 2025 roku polska kultura straciła jedną z najbardziej wyjątkowych i autentycznych postaci sceny filmowej i teatralnej. Jadwiga Jankowska-Cieślak — aktorka, która nie tylko grała, ale przede wszystkim poruszała — zmarła w wieku 74 lat. Jej śmierć ogłosiła agencja artystyczna Malawski, publikując krótkie, ale bardzo wymowne pożegnanie: „Wielka, wybitna Aktorka i wspaniały Człowiek. Wielki żal…”

Choć od dawna nie zabiegała o popularność i flesze, była dla wielu wzorem tego, co znaczy być aktorką z misją. Ceniła prawdę, nie bała się trudnych ról i nie szukała łatwej drogi. Dlatego jej odejście boli szczególnie — tak jakby zgasło nie tylko światło, ale i głos, który mówił rzeczy ważne.

Z Gdańska na wielką scenę — początek niełatwej drogi

Urodziła się w Gdańsku w 1951 roku. Dzieciństwo, choć na pozór stabilne — ojciec był generałem Ludowego Wojska Polskiego — było naznaczone dramatem, o którym przez lata nie mówiła publicznie. Dopiero później przyznała, że wychowywała się w cieniu domowej przemocy. To właśnie to doświadczenie ukształtowało jej wrażliwość i potrzebę autentyczności, które widzieliśmy później w każdej z jej ról.

Jako nastolatka uciekła w świat teatru. Uczyła się gry aktorskiej w Pałacu Młodzieży, a potem ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Jej ekranowy debiut — „Trzeba zabić tę miłość” Janusza Morgensterna — od razu przyniósł jej uznanie i nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego. Od tamtej pory jej kariera nabrała tempa.

Rola, która przeszła do historii

W 1982 roku Jadwiga Jankowska-Cieślak zagrała jedną z najważniejszych ról w historii polskiego kina. Film „Inne spojrzenie” Károlya Makka nie tylko łamał tabu, pokazując kobiecą relację emocjonalną i seksualną, ale również przyniósł jej Złotą Palmę w Cannes. Była pierwszą Polką, która zdobyła tę prestiżową nagrodę.

Dla mnie osobiście — jako kobiety i widzki — ten film był momentem przełomowym. Pokazał, że emocje, które czasem trudno nazwać, mogą być przedstawione z taktem, głębią i godnością. Jadwiga nie zagrała tej roli — ona ją przeżyła. I to było widać.

Nie tylko kamera — także scena

Jankowska-Cieślak była nie tylko aktorką filmową, ale przede wszystkim teatralną. Jej obecność na deskach warszawskich teatrów — Dramatycznego, Powszechnego, Polskiego, Ateneum — była zawsze wydarzeniem. Reżyserzy mówili o niej: „Jest jak żywe sumienie. Nie da się jej okłamać ani poprosić o grę na pół gwizdka”.

Widziałam ją na scenie tylko raz — w spektaklu Teatru Ateneum. Pamiętam, że choć jej rola była drugoplanowa, nie mogłam oderwać od niej wzroku. Każdy gest, każde spojrzenie — wszystko miało sens. To była obecność, która wypełniała całą przestrzeń, nie potrzebując słów.

Nagrody, które mówiły same za siebie

Lista wyróżnień, które zdobyła, jest imponująca. Złote Lwy, Orły, Krzyże Zasługi, Gloria Artis — to wszystko świadczy o klasie i uznaniu, jakim się cieszyła. Ale Jadwiga nigdy nie epatowała tymi osiągnięciami. Dla niej ważniejsze było, żeby rola miała sens. Żeby była potrzebna.

Pamiętam wywiad, w którym powiedziała: „Jeśli już wchodzę na scenę, to nie po to, żeby mnie podziwiano. Tylko po to, żeby kogoś poruszyć. Czasem nawet zaboleć.” I dokładnie taka była — prawdziwa, niewygodna, ale potrzebna.

Życie prywatne: miłość, rodzina i straty

W 1971 roku wyszła za reżysera Piotra Cieślaka. Ich związek był jednym z tych, które przetrwały próbę czasu i trójkę dzieci. Zofia, Jakub i Antoni byli jej największą dumą. Po śmierci męża w 2015 roku coraz rzadziej pojawiała się publicznie. Ale ci, którzy ją znali, wiedzieli, że nie zamknęła się w sobie. Wciąż była obecna — w rozmowach, wspomnieniach, w sztuce.

To był typ kobiety, która nie mówiła dużo, ale kiedy już się odezwała, to słuchało się jej jak wyroczni. Jej milczenie też potrafiło mówić. I to z wielką siłą.

Ostatnie pożegnanie

Informacja o jej śmierci rozeszła się błyskawicznie. Media społecznościowe zalały posty pełne smutku, wzruszeń i wspomnień. Dla wielu była ikoną, dla innych — inspiracją. Dla mnie — kimś, kto pokazał, że aktorstwo może być formą walki. O siebie, o prawdę, o godność.

Agencja Malawski napisała, że współpraca z nią była zaszczytem. Ja dodam — bycie jej widzem również.

Dziedzictwo, które zostaje z nami

Choć Jadwiga Jankowska-Cieślak odeszła, jej obecność zostaje. W filmach, które wciąż poruszają. W rolach, które nie tracą aktualności. W słowach, które wciąż mamy w głowach. I w uczuciach, których nie potrafimy nazwać, ale które ona umiała zagrać jak nikt inny.

Można powiedzieć, że takich artystek już nie ma. Ale ja wolę wierzyć, że była wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju. I że właśnie dlatego jej historia nie skończyła się 15 kwietnia. Bo prawdziwa sztuka — tak jak prawdziwi ludzie — nie odchodzą. Zostają. Cicho. Głęboko. Na zawsze.

Żródło:cytaty.pl