Artur Binkowski to postać, która nie znika z nagłówków. Kontrowersyjny bokser, olimpijczyk, dawny obiecujący zawodnik, a jednocześnie człowiek, który przeszedł piekło – nie tylko na ringu, ale i w życiu prywatnym. Teraz wraca do sportu, by jeszcze raz stanąć do walki. Jego pojedynek z Tomaszem Majewskim na gali Fame 24 zapowiada się emocjonująco, ale cień na karierze Binkowskiego kładą dramatyczne wydarzenia sprzed lat. To, co przeszedł w Kanadzie, mogłoby być scenariuszem brutalnego thrillera.
Binkowski swego czasu budził podziw kibiców. Jego talent i charakterystyczny styl walki sprawiały, że miał wielkie ambicje w zawodowym boksie. Niestety, życie miało dla niego inne plany. Po serii porażek, które zakończyły się w 2014 roku, zniknął ze świata sportu. Nie tylko ring stał się dla niego wrogim miejscem – rzeczywistość poza nim była znacznie bardziej brutalna.
Artur zmagał się z problemami finansowymi, depresją i odrzuceniem społecznym. Powrót do Polski był dla niego jedynym ratunkiem. W kraju nie miał nic, żył na ulicy, szukał wsparcia w jadłodajniach dla ubogich. Jednak to, co wydarzyło się w Kanadzie, zostawiło w nim głębokie blizny, zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak drastyczne chwile przeżył Binkowski. Był duszony kajdankami, rażony paralizatorem i katowany przez funkcjonariuszy kanadyjskiej policji. Według relacji świadków, leżał nieprzytomny, a mundurowi wciąż zadawali mu kolejne ciosy. Jak mówi Daniel Bartłomowicz, specjalista od sportów walki, Binkowski miał być brutalnie traktowany przez policję, która nie zostawiła na nim suchej nitki.
To, co go spotkało, przypomina tragiczne historie Igora Stachowiaka i Roberta Dziekańskiego. Osoby, które znalazły się na celowniku funkcjonariuszy, doświadczały przemocy, która nigdy nie powinna mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa. Binkowski opowiadał, że policjanci byli bezlitośni. Dusili go kajdankami tak mocno, że przez kilka sekund dłużej mógł nie otrzymać tlenu do mózgu – to mogło mieć katastrofalne skutki.
Po tak dramatycznych doświadczeniach człowiek się zmienia. Niektórzy dziś odbierają Binkowskiego jako osobę ekscentryczną, nieraz kontrowersyjną. Czy jednak można go oceniać bez znajomości całej historii? Wieloletnia trauma, życie w niepewności, upokorzenia i brutalna przemoc mogły zostawić nieodwracalne ślady na jego psychice.
Osoby, które przeszły tortury, często cierpią na PTSD (zespół stresu pourazowego). Nie inaczej mogło być w jego przypadku. Powrót na ring może być dla niego nie tylko sposobem na zarobek, ale również formą terapii, odreagowania i odzyskania części swojej dawnej tożsamości.
Dziś Artur Binkowski ma szansę na nowy początek. Walka na gali Fame 24 to nie tylko sportowe wydarzenie, ale również moment, w którym może udowodnić sobie i światu, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Chociaż niektórzy mogą patrzeć na niego z dystansem, to jego historia pokazuje, że nigdy nie można przekreślać człowieka, który walczy o siebie.
Czy uda mu się wrócić na światło jupiterów i odzyskać szacunek, który miał jako młody, obiecujący bokser? Tego dowiemy się już niebawem. Jedno jest pewne – Artur Binkowski nigdy się nie poddał i nie zamierza tego robić. W jego oczach wciąż płonie ogień, który może jeszcze rozbłysnąć na nowo.
Żródło:sport.se.pl