Zbliżające się konklawe w Watykanie już teraz elektryzuje cały świat. Po śmierci papieża Franciszka pytanie o jego następcę nie schodzi z ust zarówno wiernych, jak i obserwatorów życia Kościoła. Ale tym razem atmosfera jest szczególna. Wszystko za sprawą trzech mocnych kandydatur z Afryki, które mogą zapisać się w dziejach jako moment przełomowy – wybór pierwszego czarnoskórego papieża.
Wśród najczęściej wymienianych nazwisk znalazł się kardynał Fridolin Ambongo Besungu z Demokratycznej Republiki Konga. Ma 65 lat, jest arcybiskupem Kinszasy i przewodniczy afrykańskiemu episkopatowi. To człowiek stanowczy, konserwatywny, głęboko zakorzeniony w duchowości, ale też świadomy wyzwań, jakie stawia współczesny świat. Wielu wiernych dostrzega w nim nie tylko duchowego lidera, ale też kogoś, kto potrafi łączyć lokalną tożsamość z globalnym myśleniem.
Drugim potencjalnym następcą św. Piotra jest kardynał Peter Turkson z Ghany. Ma 77 lat i pełni funkcję Wielkiego Kanclerza Papieskiej Akademii Nauk. Przez lata aktywnie działał na styku Kościoła i nauki, często poruszając tematy społeczne i ekologiczne. Choć nie stroni od kontrowersji – jego wypowiedzi bywają stanowcze i nie zawsze spotykają się z aprobatą – to jego doświadczenie i wyczucie tematów współczesności są nie do przecenienia.
Na trzecim miejscu pojawia się kardynał Robert Sarah z Gwinei. 80-letni duchowny znany jest z bezkompromisowych poglądów w sprawach obyczajowych. To jeden z najbardziej konserwatywnych kardynałów wśród kandydatów. Jako najmłodszy biskup świata (miał zaledwie 34 lata, gdy otrzymał święcenia biskupie), przez dekady zdobywał doświadczenie na najważniejszych stanowiskach w Kościele.
To pytanie krąży po mediach, forach internetowych i kręgach kościelnych. Afryka jest dziś jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się obszarów Kościoła – zarówno pod względem liczby wiernych, jak i aktywności duszpasterskiej. Afrykańscy duchowni, choć często przedstawiani jako konserwatywni, niosą ze sobą coś, czego Zachodowi czasem brakuje – autentyczne zaangażowanie i pasję wiary.
Pamiętam rozmowę z moją znajomą z Nigerii, która opowiadała mi o tym, jak ogromne znaczenie mają dla nich homilie kardynała Turksona. Mówiła, że nawet dzieci potrafią cytować jego słowa – tak głęboko zapadają w pamięć. „U nas księża to bohaterowie – nie z ambony, ale z życia. Oni są z nami na co dzień, znają nasze problemy” – mówiła z dumą.
Kościół katolicki liczy ponad miliard wiernych na całym świecie. Choć przez wieki był zdominowany przez Europę, dzisiejsza rzeczywistość jest inna. Chrześcijaństwo rośnie na południu globu, szczególnie w Afryce, gdzie lokalne wspólnoty tętnią życiem, a powołania kapłańskie biją europejskie statystyki na głowę.
Wybór czarnoskórego papieża byłby nie tylko symboliczny – to byłby wyraźny sygnał, że Kościół naprawdę jest powszechny. Że przestaje być instytucją zachodnio-centryczną i otwiera się na głosy z innych części świata.
Kandydaci z Afryki łączy jeszcze jedno – twarde stanowisko w kwestiach moralnych. Żaden z nich nie skłania się ku liberalizacji w sprawach takich jak aborcja, związki jednopłciowe czy rola kobiet w Kościele. Dla jednych to wada, dla innych siła i nadzieja na powrót do tradycyjnych wartości.
Czy to dobrze? Odpowiedź zależy od punktu widzenia. Mój dziadek zawsze powtarzał: „Kościół to nie demokracja. Ma prowadzić ludzi, a nie im schlebiać”. I może właśnie tego potrzeba teraz Kościołowi – przywództwa z charakterem, bez względu na to, czy płynie ono z Rzymu, Afryki, czy Ameryki Południowej.
Źródło:se.pl