Marta Nawrocka miała inny plan na życie. Chodziła do prestiżowej szkoły -  Kobieta

MARTA NAWROCKA SZCZERZE O PRZESZŁOŚCI: NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, ŻE TAK MNIE PORUSZY

15 lat razem – historia, która zaczęła się od przypadkowego spojrzenia

W świecie polityki często zapominamy, że za każdym kandydatem stoi człowiek – i zazwyczaj także rodzina. Marta Nawrocka, żona Karola Nawrockiego, kandydata na prezydenta, właśnie z tej perspektywy opowiedziała o swojej przeszłości, pokazując nie tylko kulisy małżeństwa, ale też siłę kobiety, która przez życie szła z podniesioną głową – mimo przeciwności. Z okazji 15-lecia małżeństwa zamieściła wzruszające zdjęcie ślubne i wróciła wspomnieniami do dnia, który zmienił jej życie na zawsze.

Miłość, która zaczęła się na schodach

Marta nie ukrywa, że poznanie Karola było czystym przypadkiem. Jak sama mówi, spotkali się wzrokiem w przejściu i coś w niej drgnęło. To nie była tylko chwilowa fascynacja. Po prostu coś kliknęło. Była młodą mamą, miała 19 lat i dwuletniego synka. Dla wielu mężczyzn to mogłoby być przeszkodą, ale Karol nie zawahał się ani przez chwilę. To właśnie ta otwartość i gotowość do zaangażowania się w coś prawdziwego zdobyły jej serce.

Kiedy słucha się tej historii, trudno nie pomyśleć o tych wszystkich związkach, które rozpadają się przez brak akceptacji przeszłości partnera. A tu mamy przykład człowieka, który zamiast uciekać, postanowił zbudować coś trwałego.

Codzienność pełna wyzwań i wzajemnego wsparcia

Małżeństwo Marty i Karola nie zawsze było łatwe. Ona – absolwentka prawa, pracująca w Krajowej Administracji Skarbowej, on – aktywny społecznie, a teraz polityk. Trójka dzieci, obowiązki zawodowe, oczekiwania społeczne i presja życia publicznego. Ale mimo to, jak podkreśla Marta, zawsze są dla siebie oparciem. Kiedy Karol jest w domu, jest tam całym sobą. Znajduje czas na rozmowę z synem Danielem, wspólne mecze z Antonim i rowerowe wycieczki z Kasią. W świecie, gdzie coraz trudniej o prawdziwe zaangażowanie, taka postawa robi wrażenie.

Ślub, który zapamiętała na całe życie

Marta do dziś wspomina dzień ślubu jako coś absolutnie wyjątkowego. Była przekonana, że wychodzi za „tego jedynego”. Ślub, wesele do białego rana, obecność najbliższych – wszystko to złożyło się na początek ich wspólnej drogi. Taka historia przypomina mi moją kuzynkę, która po latach samotnego wychowywania dziecka poznała mężczyznę, który nie tylko ją pokochał, ale i jej córkę jak własną. I tak jak Marta – nie mogła uwierzyć, że komuś to nie przeszkadza. Czasem najpiękniejsze rzeczy przychodzą wtedy, gdy się ich najmniej spodziewamy.

Gotowość na nowe wyzwania – także te polityczne

W kampanii wyborczej Karola Nawrockiego Marta również odgrywa ważną rolę. Wzięła urlop z pracy, by wspierać męża. Nie dlatego, że „tak wypada”, ale dlatego, że – jak mówi – całe życie przygotowywała się do roli pierwszej damy. Nie przez lekcje etykiety, ale przez doświadczenie jako matka, urzędniczka i partnerka na dobre i złe.

Hejt, który ich nie złamał

Nie obyło się bez trudnych momentów. Kiedy Karol objął funkcję dyrektora, rodzina musiała zmierzyć się z falą nienawiści. Marta wspomina znicze ułożone na drodze do pracy męża czy wulgarne hasła na banerach. Takie doświadczenia potrafią podkopać psychikę. Ale dla nich stały się cementem, który jeszcze bardziej zespolił rodzinę.

Marta mówi wprost – wiedzą, kim są, wiedzą, jakie wartości wyznają i nikt nie jest w stanie tego zniszczyć. To przesłanie szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, gdy tak łatwo rzucić komuś oskarżenie w sieci, a tak trudno potem naprawić szkody.

Kobieta z misją

Choć nie szuka poklasku, Marta Nawrocka staje się coraz ważniejszą postacią publiczną. Jej historia pokazuje, że można być matką, żoną, pracownikiem państwowym i wsparciem dla męża polityka – nie rezygnując przy tym z siebie. To opowieść o sile, miłości i lojalności. A przede wszystkim o tym, że każdy związek ma swoje zakręty, ale jeśli jedzie się razem, można pokonać każdą trasę.