Michała Wiśniewskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Czerwone włosy, charyzma, niepokorny styl i głos, który zna cała Polska – to tylko część jego wizerunku. Ale za tą sceniczno-celebrycką fasadą kryje się człowiek, dla którego najważniejsze nie są złote płyty czy aplauz tłumów, ale... dzieci. I to dosłownie – bo piosenkarz doczekał się ich już szóstki, z różnych związków i z różnymi historiami w tle.
Kiedyś powiedział, że jego dzieci to jego największe hity. I trudno się z tym nie zgodzić – bo choć ich imiona brzmią jak z hollywoodzkiego plakatu, to każda z tych małych istot jest częścią życia artysty, które daleko odbiega od normy.
Przez lata Michał deklarował, że chciałby mieć dwanaścioro dzieci. Podkreślał, że rodzicielstwo jest dla niego czymś więcej niż obowiązkiem – to sens życia. Sam mówił, że „dzieci są jego dumą” i że niezależnie od tego, jak układają się związki, one zawsze są na pierwszym miejscu. Miałem kiedyś sąsiada, który mówił coś podobnego – miał piątkę dzieci i twierdził, że „nie ma nic piękniejszego niż dom pełen hałasu i nieporządku, bo to znak, że jest życie”. Może Wiśniewskiemu też o to chodziło?
Jednak 14 kwietnia 2025 roku podczas koncertu zaskoczył wszystkich. Stojąc przed tłumem fanów, z charakterystycznym uśmiechem powiedział: „Ale nie martwcie się, produkcja zakończona”. Te słowa rozeszły się po internecie w błyskawicznym tempie, a fani i media zaczęli spekulować – czy to koniec jego rodzinnych planów?
Nie da się ukryć, że życie prywatne Michała Wiśniewskiego to gotowy scenariusz na serial. Pięć żon, każda inna, każda z własną historią. Sześcioro dzieci o imionach takich jak Xavier, Fabienne, Etiennette czy Noël – to nie brzmi jak typowa polska rodzina z blokowiska, ale właśnie dlatego budzi tak duże zainteresowanie.
W czasach, kiedy niektórzy boją się mieć drugie dziecko, Michał przez lata mówił o dwunastce, jakby to była naturalna kolej rzeczy. Ale może właśnie ta świadomość, ile energii i uwagi potrzeba, by każdemu dziecku dać tyle miłości, ile się powinno, sprawiła, że teraz mówi: „stop”?
Patrząc na Wiśniewskiego z perspektywy lat, widać wyraźnie, że przeszedł długą drogę – od buntownika scenicznego po ojca, który z dumą mówi o każdym swoim dziecku. I choć jego życie przypomina czasem jazdę bez trzymanki, to jedno się nie zmienia – troska o rodzinę.
Znam rodzinę, która podobnie jak Wiśniewski, ma sześcioro dzieci. Spotkaliśmy się kiedyś na wspólnym wyjeździe nad jezioro. Był chaos, hałas, śmiech i nieustanny ruch. Ale była też miłość – taka prawdziwa, bez retuszu. I właśnie taka atmosfera bije z wypowiedzi Michała. Nie chodzi o liczbę, a o jakość relacji.
Choć deklaracja Wiśniewskiego może brzmieć jak rozdział zamknięty, to nie oznacza, że coś się kończy. Wręcz przeciwnie – być może teraz przyszedł czas, by w pełni skupić się na tym, co już ma. Na sześciorgu wyjątkowych dzieci, z którymi można dzielić życie, scenę i każdą codzienność.
Bo ostatecznie nie chodzi o to, ile ma się dzieci, ale jak bardzo się je kocha. A Wiśniewski, choć kontrowersyjny i nietuzinkowy, chyba właśnie tego uczy nas wszystkich – że nawet najbardziej szalona droga może prowadzić do rodzinnego szczęścia.