SYN KRZYSZTOFA KRAWCZYKA BEZ PRAWA DO NAZWISKA OJCA – CZY TO JUŻ TYLKO WALKA O MARKĘ?

Głośna sprawa z rodzinnym tłem

Nazwisko Krawczyk od lat kojarzy się w Polsce z muzyką, emocjami i wielką sceną. Krzysztof Krawczyk był nie tylko artystą, ale też symbolem całej epoki. Teraz jednak jego nazwisko stało się przedmiotem gorącego sporu prawnego i emocjonalnego konfliktu – i to wewnątrz rodziny. Jego syn, Krzysztof Igor Krawczyk, przegrał sprawę o możliwość korzystania ze znanego nazwiska na scenie. A wszystko to przez decyzję o zastrzeżeniu go jako znaku towarowego przez wdowę Ewę Krawczyk i menadżera Andrzeja Kosmalę.

Nazwisko jak znak firmowy

Po śmierci artysty Ewa Krawczyk i Kosmala błyskawicznie złożyli wniosek do Urzędu Patentowego o zastrzeżenie nazwy „Krzysztof Krawczyk” jako znaku towarowego. Dla wielu może to brzmieć chłodno – jakby imię człowieka zamieniono w produkt. Ale z perspektywy marketingu to ruch logiczny. Chodzi przecież o rozpoznawalną markę, która przez dekady budziła emocje i generowała ogromne zainteresowanie.

Znam osobę, która po śmierci ojca – znanego fotografa – również walczyła o prawo do jego prac. I choć miała sentyment i emocje po swojej stronie, formalności i prawa autorskie były bezlitosne. Czasem w takich sprawach wygrywa nie ten, kto ma serce, ale ten, kto ma lepszego prawnika.

Junior bez nazwiska na scenie

Dla Krzysztofa Igora oznacza to konkretne ograniczenia. Nie może używać samego nazwiska ojca na plakatach, zaproszeniach czy podczas występów. Jeśli chce koncertować, musi dodać „Igor”, „junior” lub umieszczać swoje zdjęcie, żeby nie było wątpliwości, że to nie występ legendarnego Krzysztofa Krawczyka.

To może wydawać się absurdalne – przecież to jego ojciec! Ale prawo w tej sprawie jest jednoznaczne. Z punktu widzenia Urzędu Patentowego nazwisko stało się znakiem handlowym, chronionym prawnie, i nie każdy ma do niego dostęp – nawet jeśli nosi je w dowodzie osobistym.

Emocje i wielka samotność

Najbardziej bolesna w tej historii nie jest nawet kwestia pieniędzy, ale to, że pokazuje, jak napięta może być relacja między bliskimi po odejściu kogoś ważnego. Spór o nazwisko i spadek tylko potęguje ten dramat. Krzysztof junior nie walczy dziś tylko o możliwość pracy – on walczy o to, żeby mógł dalej być częścią dziedzictwa swojego ojca.

Znam to z autopsji. Po śmierci mojego dziadka rodzina niemal się rozpadła – nie przez rzeczy, ale przez emocje. Kiedy zderzają się wspomnienia z rzeczywistością, często wychodzą na wierzch sprawy, które były tłumione latami.

Czy ta walka ma sens?

Menadżer Kosmala tłumaczy, że nie chcą uderzyć w syna artysty. Chodzi o ochronę spuścizny Krzysztofa Krawczyka – żeby nikt nie mógł sprzedawać „czekoladek Krawczyk” albo grać koncertów podszywając się pod legendę. Tylko że w całym tym zamieszaniu gdzieś gubi się człowiek – syn, który chciał tylko śpiewać i czuć, że może godnie kontynuować dzieło ojca.

Może to czas, by spojrzeć nie tylko przez pryzmat prawa, ale też przez serce. Dziedzictwo Krawczyka to nie tylko głos, nazwisko czy płyty. To też relacje, emocje i pamięć o człowieku. Może więc warto, by każdy – i junior, i wdowa, i menadżer – usiedli przy jednym stole. Nie jako strony sporu, ale jako ludzie, którzy kiedyś przecież tworzyli rodzinę.