TOMASZ JAKUBIAK ZEBRAŁ PONAD MILION PRZED ŚMIERCIĄ. WIEMY, KOMU PRZEKAŻE TE PIENIĄDZE
Wielkie serce Tomasza Jakubiaka. Zamiast siebie, postanowił ratować dzieci
Kiedy myślę o ludziach, którzy zostawili po sobie coś więcej niż tylko wspomnienie, Tomasz Jakubiak jest jedną z pierwszych osób, które przychodzą mi do głowy. Znany kucharz, prowadzący kulinarne programy telewizyjne i właściciel restauracji, zyskał sympatię tysięcy Polaków nie tylko przez swój talent, ale przede wszystkim przez autentyczność i serdeczność. Kiedy pod koniec 2024 roku ogłosił, że walczy z agresywnym nowotworem, wiele osób poczuło, jakby to dotyczyło ich bliskiego znajomego. I tak właśnie się zachowali — jak przyjaciele, ruszając na pomoc.
Zbiórka, która poruszyła serca Polaków
W listopadzie 2024 roku na platformie Szczytny Cel ruszyła zbiórka na leczenie Tomasza. Z początku celem była walka z chorobą, która z dnia na dzień odbierała mu siły. Potrzebne były pieniądze na kosztowne terapie, niedostępne w Polsce, a także opiekę specjalistyczną. Internet eksplodował – media społecznościowe zalały posty ze słowami wsparcia, linkami do zbiórki i apelami o pomoc. Kwota rosła w niesamowitym tempie, przekraczając ostatecznie 1,4 miliona złotych.
Pamiętam, jak sama trafiłam na post Tomasza, w którym pisał szczerze o swojej walce. Uderzyła mnie jego otwartość. Nie było w tym patosu, tylko człowiek, który miał świadomość, że jego czas może być policzony, ale mimo to zachował ogromny spokój i troskę o innych.
Śmierć, która wstrząsnęła wszystkimi
30 kwietnia 2025 roku media podały wiadomość, której nikt nie chciał usłyszeć. Tomasz Jakubiak zmarł. Dla wielu był to szok – bo choć jego choroba była poważna, gdzieś w sercach darczyńców i fanów tliła się nadzieja, że jakimś cudem się uda. Po jego śmierci pojawiły się pytania: co stanie się z pieniędzmi, które zebrano na jego leczenie?
To był temat, który poruszył nie tylko tych, którzy wsparli zbiórkę, ale wszystkich, którym nie jest obojętne, jak wykorzystuje się fundusze publiczne. Tomasz jednak nie zostawił tej sprawy przypadkowi.
Jasna deklaracja przed śmiercią
Już w grudniu 2024 roku, przewidując możliwy scenariusz, Jakubiak opublikował oświadczenie. Napisał wprost, że jeśli nie wykorzysta wszystkich środków na własne leczenie, przekaże pozostałe pieniądze na leczenie dzieci walczących z chorobami onkologicznymi. To nie była tylko piękna deklaracja — to była konkretna decyzja. Świadectwo tego, jakim był człowiekiem.
Jako mama dziecka, które miało kiedyś poważne problemy zdrowotne, mogę powiedzieć jedno: służba zdrowia to pole bitwy. Rodzice chorych dzieci często stają przed wyborem — czy sprzedać samochód, czy może pożyczyć pieniądze, bo NFZ odmawia. Tomasz to rozumiał. I właśnie dlatego jego gest jest tak potężny.
Czekając na realizację obietnicy
Do tej pory nie pojawiło się jeszcze oficjalne oświadczenie rodziny czy fundacji prowadzącej zbiórkę, które potwierdziłoby techniczne przekazanie środków. Ale społeczność, która wsparła Tomasza, nie ma wątpliwości – te pieniądze trafią tam, gdzie miały trafić. Bo tak chciał ich darczyńca. I to właśnie sprawia, że jego historia wciąż żyje.
Wśród darczyńców są osoby, które wpłacały po 10 zł. Inni po 100 czy 500. Każdy grosz był ważny. Dla wielu z nas, to była nie tylko pomoc finansowa – to był wyraz solidarności. A teraz te pieniądze mogą realnie uratować życie dzieci, które nie mają tyle szczęścia co my.
Dobro wraca – także po śmierci
Znam historię pewnej mamy z Łodzi, która już raz korzystała ze zbiórki publicznej, by opłacić leczenie swojej 8-letniej córki chorej na białaczkę. Kiedy usłyszała o geście Tomasza, napisała na swoim profilu: "Nie znałam go osobiście, ale dzięki takim ludziom jak on, moje dziecko żyje". To pokazuje, jak wielką moc ma empatia, nawet po śmierci.
Co możemy zrobić my?
Przede wszystkim – nie zapomnieć. Tomasz Jakubiak nie tylko gotował pysznie, ale zostawił po sobie coś znacznie większego. Pamięć o nim niech będzie przypomnieniem, że nawet w najtrudniejszych momentach można wybrać dobro. Nawet wtedy, gdy już się wie, że walka może być przegrana.
Możemy też kontynuować jego misję. Jeśli chcemy uczcić jego pamięć, warto wesprzeć lokalne fundacje wspierające dzieci chore na raka. Albo po prostu – pomóc sąsiadowi, który potrzebuje zakupów. Bo dobro to nie wielkie gesty. To codzienne wybory.
Podsumowanie – życie, które zmienia nawet po śmierci
Tomasz Jakubiak nie żyje, ale jego duch, wartości i decyzje żyją dalej. W świecie pełnym medialnych skandali i szybkich sensacji, jego postawa przypomina, że prawdziwa siła tkwi w sercu. W jego przypadku – w sercu, które biło nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Dzięki niemu milion złotych stanie się nadzieją dla wielu rodzin. A to znaczy więcej niż wszystkie nagrody i programy razem wzięte.
Chciałbyś, żeby ktoś tak mówił o tobie po śmierci? Ja też. I to chyba najlepszy powód, by na co dzień być odrobinę bardziej jak Tomasz.
Żródło:se.pl