Marta Nawrocka przez długi czas pozostawała w cieniu swojego męża, Karola Nawrockiego, ale wszystko zmieniło się wraz z początkiem kampanii prezydenckiej. Żona kandydata na prezydenta postanowiła przerwać milczenie i pokazać, że za silnym mężczyzną stoi jeszcze silniejsza kobieta. Wzięła urlop z pracy, zawiesiła swoje obowiązki zawodowe i w pełni zaangażowała się w działania wspierające męża. Jej decyzja nie była wynikiem nacisku – to była osobista i głęboko przemyślana deklaracja.
Pracując w Krajowej Administracji Skarbowej, Marta przez lata była związana z kontrolą najbardziej wrażliwych sektorów gospodarki – przemysłu naftowego, spirytusowego i hazardu. To nie są łatwe obszary i wymagają nie tylko wiedzy, ale także ogromnej odpowiedzialności. A jednak, mimo swojej ważnej funkcji, postanowiła odłożyć karierę na bok, by stanąć u boku swojego męża i pokazać, że rodzina i wspólna misja są dla niej wartością nadrzędną.
To, co wyróżnia Martę Nawrocką na tle innych osób publicznych, to jej szczerość i autentyczność. W wieku 16 lat została mamą. Urodziła syna Daniela, który dziś ma 21 lat. Karol Nawrocki adoptował chłopca dwa lata później i – jak sam podkreśla – kocha go jak własne dziecko. Ta historia pokazuje, że to nie medialna gra, ale prawdziwa więź i odpowiedzialność, której oboje się nie boją.
Dla wielu ludzi taka przeszłość mogłaby być tematem tabu. Ale Marta pokazuje, że nie trzeba się niczego wstydzić. Że każdy bagaż życiowy można przekuć w siłę, jeśli tylko jest się gotowym mówić o tym otwarcie. Dla mnie osobiście to niezwykle inspirujące. Mam przyjaciółkę, która również została mamą w bardzo młodym wieku, i przez lata czuła się z tym gorsza. Gdyby wtedy usłyszała historię Marty, być może wcześniej odzyskałaby wiarę w siebie.
Marta Nawrocka nie ograniczyła się do obecności na plakatach czy kilku wspólnych zdjęć z mężem. Z pełnym zaangażowaniem zbiera podpisy, rozmawia z ludźmi, rozdaje ulotki i smyczki, a nawet pozowała do zdjęć z wyborcami. Co ważne, w działania zaangażowała też swoich synów – Daniela i Antoniego. Widać, że dla nich ta kampania to nie tylko polityczne wydarzenie, ale też rodzinne doświadczenie, które jeszcze bardziej ich zbliża.
Debiut Marty w mediach społecznościowych również nie przeszedł bez echa. Jej pierwszy post na Instagramie był jasnym sygnałem, że nie zamierza być jedynie „żoną kandydata”, ale chce dać się poznać jako osoba – matka, funkcjonariuszka publiczna, partnerka i obywatelka. Karol Nawrocki z dumą udostępnił ten post w serwisie X, podkreślając, jak ważna jest dla niego obecność Marty w tej kampanii.
Choć niektórzy sugerują, że Marta może mieć ambicje, by zostać pierwszą damą, sama podchodzi do tego z dystansem i pokorą. Mówi wprost: chce być wsparciem dla męża, ale też liczy na to, że Polacy ją poznają – taką, jaka jest naprawdę. W rozmowie z „Super Expressem” wyznała, że to dla niej czas intensywny, ale jednocześnie bardzo ważny. Odrzuciła etykiety i sztuczność, stawiając na autentyczność. A to – moim zdaniem – klucz do tego, by naprawdę trafić do ludzi.
W świecie polityki, gdzie często dominuje chłodna kalkulacja i wyreżyserowane gesty, Marta Nawrocka wnosi coś świeżego. Jest blisko ludzi, nie boi się mówić o swoim życiu i pokazuje, że kobieta u boku polityka nie musi być tylko ozdobą kampanii. Może być jej prawdziwą siłą. I nawet jeśli dziś dopiero się tego uczymy – jestem pewna, że to dopiero początek czegoś większego.